Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility Miejskie legendy

 Herb Gminy Włoszakowice - link      Ikona Bip - link      Ikona Facebook - link

ułatwienia dostępu
  • Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji - Baner
  • Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji - Baner
  • Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji - Baner
  • Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji - Baner
  • Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji - Baner
  • Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji - Baner
  • Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji - Baner
  • Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji - Baner
  • Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji - Baner
  • Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji - Baner

Legenda o Diabelskim Rowie

Ujazdow, to mała wioseczka, leżąca na wzgórzu, o której do dnia dzisiejszego krążą różne legendy.
Prawdopodobnie na wzniesieniu gospodarstwa rodziny Skorupińskich, stał przed laty piękny zamek (świadczyć o tym miały przedmioty znajdowane podczas orki). Zamek zamieszkiwał bardzo bogaty książę, który miał uroczą córkę imieniem Świetłana. O jej rękę starał sie pewien rycerz, lecz ojciec nie bardzo chciał się zgodzićna to małżeństwo. Ale kiedy rycerz tak bardzo prosił i prosił wiedząc, że Świetłana darzy go wzajemną miłością, książę zgodził się, ale postawił jeden warunek: "Jeżeli w ciągu jednej nocy zanim kogut trzy razy zapieje wykopie głęboki rów od jeziora Dominickiego do Krzyckiego przez lasy to da mu córkę za żonę".
Rycerz długo się zastanawiał, ale w końcu zgodził się. Wsiadł na konia i pojechał do lasu. Tam zrozpaczony zaczął wzywać diabła do pomocy, a diabeł na wołanie rycerza wnet sie zjawił. Wysłuchał prośby rycerza i postawił mu swój warunek, że wykopie rów, jeśli rycerz odda mu swoją duszę. Rycerz do długim namyśle zgodził się.
Rozmowę rycerza z diabłem podsłuchała kobieta zbierająca drewno na opał. Żal jej się zrobiło rycerza, który po smierci miał trafić do piekła. Kobieta zaniosła drewno do domu i wróciła na miejsce, gdzie diabeł miał kopac rów. Bardzo sie bała, ale babska ciekawośc i litość przemogła. Kiedy zjawił się diabeł zaraz wzią się do roboty - zaczął ryć kopytami rogami i szło mu to szybko, a całą tą robotę obserwowała kobieta, ukryta za krzakami. Gdy widziała że diabeł jest już dość daleko, zapiała pierwszy raz udająć koguta. Słysząć to diabeł zaczą kopać jeszcze prędzej. Za chwilę "kogut" zapiał jeszcze raz, a diabeł jeszcze wiecej się spieszył, sapał, pot z niego kapał - ale na próżno, bo oto "kogut" zapiał trzeci raz. Diabeł zaklął, rzucił robote i rowu nie dokończył. Rów kończy sie przy drodze do Zaborówca, w lesie zwany Przekopem. Kobieta była bardzo uradowana tym, że udało jej się uratować dusze rycerza od zatracenia.
Podobno niedługo po tym zdarzeniu, w okolicy przeszedł straszny huragan i ziemią zatrzęsło tak, że cały zamek znalazł sie pod ziemią. Nieco niżej pod lasem była mała wioska która też się zapadła. Starzy ludzie opowiadali, że po zachodzie słońca, długo było słychać rżenie koni i odgłosy zwierząt, bicie dzwonów. Stąd do dnia dzisiejszego, to miejsce nazwywaja "Podbłota".
Dodać jeszcze trzeba, że w tym "Przekopie" co diabeł wykopał, z lewej strony od jeziora Dominickiego, stoi pomnik nadleśniczego włoszakowickiego, który zmarł w tym miejscu.

Źródło: "Nasze Jutro", nr 71, Włoszakowice 1996 r., str. 18

***

Legenda o Krzycku i jego jeziorze

Wiele lat temu pierwotne osady dzisiejszego Krzycka ciągnęły się w dolinie, gdzie dziś znajduje się Jezioro Krzyckie. W tamtych czasach osadę Krzycko zamieszkiwała ludność o niskiej kulturze i cywilizacji. Mężczyźni uprawiali rybołówstwo, a pracy na roli unikali jak ognia. Ich lekkomyślne żony podczas ich nieobecności zajmowały się ozdabianiem swoich szat, nieustannie przy tym plotkując. Nieliczne tylko rodziny trudniły się rolnictwem, lecz po upływie pewnego czasu również one się zniechęciły. Nikt w osadzie nie pracował na roli. Odtąd kradzieże i rabunki powtarzały się codziennie. Mieszkańcy nie byli świadomi konsekwencji, które mogły wyniknąć z ich lenistwa oraz ewentualnej kary zesłanej przez Boga. Na nic zdały się błagania czcigodnego kapłana, który wzywał wszystkich do poprawy. Żaden z osadników nie chciał słuchać księdza. Pewnego słonecznego dnia mieszkańcy osady beztrosko wypoczywając, usłyszeli nagle dziwny szum. W tym samym momencie ozwały się dzwony kościelne. Umilkły one, gdy pewna kobieta przeklęła strasznie. Nikt nie próbował dowiedzieć się, kto i w jakim celu dzwonił. Nikt też nie przejął się bulgotaniem fal pobliskiego jeziora i nadciągającą burzą. Po chwili rozszalała się burza. Wraz z nią woda w jeziorze przerwała brzegi i niepowstrzymana zaczęła spływać do doliny. Wśród osadników wybuchła panika. Woda w ciągu kilku chwil zalała całe Krzycko. Z wielu źródeł wynika, że prawdopodobnie z owej wieży i murów zatopionego kościoła utworzyła się mała wysepka, widoczna do dziś na Jeziorze Krzyckim.
Legenda podaje także, że na wyspie stał niegdyś drewniany krzyż. Ów krzyż po jakimś czasie zniknął. Sędziwi mieszkańcy twierdzą, że osadnicy pierwotnego Krzycka wraz z kapłanem składali u stóp Boga błagalne modły. Po wielu latach żarliwej modlitwy i pokuty odbywanej w głębinach jeziora, błagania ich zostały wysłuchane, a grzechy odpuszczone.
Jedna z legend mówi, że w czasie burzy nocą, słychać bicie dzwonu z kościół, który znajdował się kiedyś na miejscu dzisiejszej wyspy. Inna wersja tłumaczy, że w wiosce pojawił się biedak. Wszyscy mieszkańcy go przepędzali, przyjęła go tylko biedna wdowa. Za karę niepowstrzymana woda zalała chciwych mieszkańców, omijając jedynie dom wdowy, czyli dzisiejszą wyspę.